Zdecydowałam się na zwrot towaru kupionego przez internet. Czy sprzedawca, zwracając mi zapłatę, musi oddać również to, co zapłaciłam za przesyłkę?
TAK
Ale tylko wówczas, gdy czytelniczka skorzystała z najtańszego sposobu dostawy towaru. Jeśli wybrała droższy, to sprzedawca nie musi jej zwracać różnicy. Poza ceną samego produktu doliczy do zwracanych pieniędzy jedynie koszty najtańszej wysyłki. Wynika to z art. 33 ustawy. Można to zobrazować przykładem kosztów dostarczenia książki. Księgarnia internetowa oferuje cztery możliwe formy przesyłki: list ekonomiczny: 5 zł, list priorytetowy: 7 zł, odbiór w Paczkomacie: 10 zł, oraz przesyłkę kurierską: 16 zł. Klientce zależało na czasie więc wybrała najdroższą z opcji. Obok ceny książki: 30 zł, zapłaciła więc wspomniane 16 zł, a więc razem 46 zł. Po oddaniu towaru sprzedawca zwróci jej jednak tylko 35 zł (30 zł za książkę i 5 zł za najtańszym zwykły sposób doręczenia przesyłki.
A poniżej czytamy:
Czy zwracając towar, muszę pokryć koszty jego odesłania do przedsiębiorcy?
TAK
Wynika to wprost z art. 34 ust. 2 ustawy, zgodnie z którym „konsument ponosi tylko bezpośrednie koszty zwrotu rzeczy”. Upraszczając – jeśli konsument oddaje towar, to musi zapłacić za jego odesłanie w zależności od wybranego przez siebie sposobu. Jeśli odwiezie go osobiście – nie zapłaci nic. Warto tu zwrócić uwagę, że chodzi tylko o bezpo- średnie koszty zwrotu. Sprzedawca, któremu klient zwraca towar, nie może więc pobierać żadnych dodatkowych opłat, np. za rozpakowanie lub odbiór towaru. Wspomniany przepis wprowadza jeszcze dwa dodatkowe zastrzeżenia, które zwalniają klienta z obowiązku jakiejkolwiek płatności za odesłanie rzeczy. Po pierwsze stanie się tak wówczas, gdy przedsiębiorca sam zgodzi się je ponieść. Niektóre duże sklepy odzieżowe w reklamach gwarantują bezpłatne odesłanie towaru. Klient nie zapłaci też nic, jeśli nie zostanie poinformowany przez sprzedawcę o konieczności poniesienia kosztów zwrotu. Warto więc czytać informacje przesyłane przez przedsiębiorców, bo czasem brak pewnych danych działa na korzyść konsumenta.
Czyli jak to w końcu jest?